Mężczyzna był doświadczonym górnikiem. - 23 lata pracował pod ziemią, najpierw w Nowej Rudzie a od 14 lat u nas - opowiada Dariusz Wyborski, dyrektor departamentu public relations w KGHM.
Mieszkał w Polkowicach. Był żonaty.
Do tragedii doszło w kopalni Polkowice-Sieroszowice w rejonie szybu SW1, na przodku. Około godziny 2.50 na głębokości 1020 m doszło do dwóch wstrząsów. Pierwszy miał siłę siedmiu stopni w górniczej skali, drugi - dwie minuty po tamtym - był tzw. piątką.
W rejonie zagrożenia przebywało 10 górników. Trzy wyszły z kopalni o własnych siłach. Pozostałych ratownicy uwolnili spod skał i wyprowadzili na powierzchnię. Najdłużej trwały poszukiwania 50-letniego sztygara. Rano ratownicy mieli już go namierzonego, ale nie udało im się nawiązać kontaktu z zasypanym. Okazało się niestety, że nie żyje.
Trzech górników przebywających w głogowskim szpitalu na oddziale chirurgiczno-ortopedycznym ma złamania i rany. Ich stan lekarze określają jako średni. Trwa diagnozowanie pozostałych, którzy odnieśli lżejsze obrażenia.
Jeden górnik z ciężkim urazem ręki jest transportowany z lubińskiego szpitala do klinki we Wrocławiu
Na miejsce tragedii zjechała komisja aby przeprowadzić wizję lokalną.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?