Lubuskie zbrodnie 20-lecia. O tym, co działo się m.in. w Zielonej Górze mówiła cała Polska. Ludzie przeżywali horror
„Sąsiad zabił sąsiadkę”. Mieszkańcy w szoku po tragedii w wieżowcu
Policyjna taśma przy drzwiach. Zakrwawiony kamień na trawniku. To jedyne ślady dramatycznych wydarzeń, które dało się zauważyć w niedzielę 26 lipca 2020 roku. Przy ul. Lisiej, mąż zabił żonę, a później sam wyskoczył z 10-piętra. Świadkiem dramatu był ich syn, który powiadomił policję. Pani Stanisława, mieszkała z ofiarami na jednym piętrze. – Wyszłam rano, jeszcze przed ósmą z psem na spacer. Gdy wracałam, usłyszałam pod blokiem przeraźliwy krzyk kobiety. Nie wiedziałam jednak, co się stało. Wróciłam do siebie na górę, wszystko wyglądało normalnie – twierdzi nasza rozmówczyni. Dopiero po chwili zielonogórzankę zaalarmowały sygnały policyjnego radiowozu oraz karetki pogotowia. "Nie wiadomo, czemu to zrobił. Zawsze wyglądał na spokojnego, widywałam go w windzie, a czasami jak prowadził wózek inwalidzki, którym jechała żona. Słyszałam, że ona była chora, a on się nią opiekował. Może to wszystko przez depresję. Ciężko w to wszystko uwierzyć".