Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LUBUSKIE Chore lisy i norki na fermie? Obrońcy zwierząt wezwali policję i inspekcję weterynaryjną. Oceny służb i aktywistów się różnią

Renata Zdanowicz
Renata Zdanowicz
Rodzinne gospodarstwo oparte jest na hodowli norek
Rodzinne gospodarstwo oparte jest na hodowli norek Renata Zdanowicz
Aktywiści organizacji na rzecz zwierząt zainteresowali się jednym z lubuskich gospodarstw, w którym hodowane są zwierzęta futrzarskie. 4 listopada wezwali na miejsce policję i inspekcję weterynaryjną. Zarzuty nie w pełni się potwierdziły. - Wpuściliśmy aktywistów, bo nie mamy niczego do ukrycia – zapewnia małżeństwo prowadzące gospodarstwo. - Ferma jest w dobrej kondycji. Wszystkie klatki są zgodne z normą. Potwierdzają to liczne kontrole. Stosujemy się do zaleceń.

Obrońcy zwierząt wezwali policję i inspekcję weterynaryjną

Zdaniem przedstawicieli Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva! i BASTA! Inicjatywa na Rzecz Zwierząt na fermie w Dąbrówce Wlkp. (woj. lubuskie) doszło do naruszeń przepisów dotyczących gospodarowania odpadami pochodzenia zwierzęcego oraz licznych zaniedbań w ochronie zdrowia zwierząt przebywających w hodowli.

"Podczas interwencji na terenie fermy w Dąbrówce Wielkopolskiej, zaobserwowaliśmy wiele nieprawidłowości. Najbardziej rażące i niedopuszczalne jest przetrzymywanie chorych zwierząt, bez leczenia. Kontrola wykazała, że na fermie znajdują się dwa lisy ze zmianami nowotworowymi. Właściciel przyznał, że ten stan trwa już jakiś czas, natomiast leczenie wydało się nieopłacalne, bo przecież w grudniu lisy mają zostać zabite na futro. W trakcie kontroli pawilonów z norkami trafiliśmy jeszcze na dwie poważniej chore norki. Jedna norka miała ranę na pyszczku, natomiast druga miała poważną infekcję głowy, spowodowaną prawdopodobnie odgryzieniem ucha. Pan W. zdawał się również nie mieć podstawowego pojęcia o procedurach obowiązujących na fermach futrzarskich. Wiele zwierząt nie miało stałego dostępu do wody, zarówno lisy, jak i norki. Odchody lisów spod klatek były wyrzucane i składowane za ogrodzeniem fermy. Podwójne ogrodzenie również budziło zastrzeżenia. Świadkami zdarzenia była inspekcja weterynaryjna i dzielnicowy” – poinformowała redakcję Gosia Rawa z Inicjatywy Basta!

Co ustaliła powiatowa inspekcja weterynaryjna w Świebodzinie

- Inspekcja ceni sobie pracę organizacji prozwierzęcych i bardzo dziękuje za wszystkie zgłoszenia. Warunki dobrostanu zwierząt na fermie nie budziły zastrzeżeń, oprócz dwóch rzeczy. Właściciel w czasie naszej kontroli dopełnił poidła dla lisów i powiadomił lekarza weterynarii sprawującego opiekę lekarską nad zwierzętami, który wieczorem przyjechał na fermę. Właściciel fermy miał obowiązek zgłosić do leczenia chore zwierzęta, a tego wcześniej nie zrobił. Inspekcja podjęła stosowne działania zgodnie z prawem oraz w sprawie naruszeń powiadomiła policję – wyjaśnia Ewa Bekisz, powiatowy lekarz weterynarii.

- Wpuściliśmy aktywistów, bo nie mamy niczego do ukrycia. Ferma jest w dobrej kondycji. Wszystkie klatki są zgodne z normą. Potwierdzają to liczne kontrole. Stosujemy się do zaleceń – zapewnia małżeństwo prowadzące gospodarstwo

Właściciele gospodarstwa chętnie opowiadają, jak jest zorganizowane, pokazują klatki i zaplecze. Świadectwem dbałości o dobrostan zwierząt hodowlanych ma być europejski certyfikat dopuszczający do wystawienia skór w domu aukcyjnym. – Dostaliśmy wysoką ocenę – podkreślają.

Czytaj również: "Fabryka zwierząt" w gminie Gubin. Psy były wszędzie. "Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy"- mówią inspektorzy

Mówią o tym, jak dostosowują warunki do wymogów. Pokazują norki dorastające w dwukondygnacyjnych klatkach z wydzielonym miejscem dla młodych, mające słomę, stały dostęp do wody, a także zabawki (drewniane kołeczki, piłeczki, klocki).

Fałszywy trop

Co znaleźli aktywiści? Jak ustaliła policja, zarówno rozlane odpady, jak i wskazane pole należą do innego rolnika. Ponadto służby przyjrzały się trzem miejscom składowania obornika, nie znalazły tam szkodliwych odpadów z fermy.

Aktywiści zauważyli też, że w części klatek z lisami poidełka były puste. Jak tłumaczą właściciele, woda podawana jest zwierzątkom na bieżąco. – Byłem akurat w trakcie karmienia, prosiłem, żeby poczekali i napełnię wodę, co też zrobiłem. Norki zaś mają system rurek ze smoczkami, więc piją wodę kiedy chcą.

W gospodarstwie hoduje się 5 tysięcy norek i 200 lisów. Podczas interwencji wyłapane zostały dwa lisy ze zmianami na wargach. Ale zwierzęta te były w dobrej kondycji, biegały, jadły, piły. – Podczas kontroli lis został nakarmiony, jadł szybko, połykał bez problemu. Zgodnie z zaleceniem jeszcze tego samego dnia wezwaliśmy weterynarza i oba lisy zostały uśpione, a miały być uśpione za trzy tygodnie podczas uboju, nie widać było, żeby cierpiały– mówi gospodarz.

Ferma futrzarska to małe rodzinne gospodarstwo

Właściciele są na niej codziennie, karmią, sprzątają, doglądają. – Zwierzę w klatce sobie nie weźmie jedzenia, dlatego nawet w Wigilię tu jesteśmy. Czasem matka ma kłopoty z karmieniem, gotuje małym norkom kaszkę i sama je karmię. To są bardzo lękliwe stworzenia, dlatego staram się, by miały zapewniony spokój. Nie wyjmuję ich z klatek bez powodu – mówi właścicielka.

Zdaniem Daniela Chmielewskiego, prezesa Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych, te kilka przypadków chorych lisów i norek nie może rzutować na negatywną ocenę gospodarzy, w każdej populacji znajdzie się kilka chorych osobników. - My chcemy współpracować z tymi organizacjami. Jesteśmy cały czas gotowi na taką współpracę, ale nie można tak oskarżać człowieka, który naprawdę ciężko pracuje.

Prezes uważa, że organizacje ekologów przekonują, że hodowcy są źli. - Nie jesteśmy źli, choć złe przykłady pewnie można znaleźć tak jak w całym społeczeństwie. Jednak nie można odbierać ludziom zaangażowania, ciężkiej pracy. Jeżeli powiedzą nam, żeby likwidować hodowle, to tak zrobimy. Ale teraz działamy zgodnie z prawem i staramy się pracować dobrze.

Trzeba wiedzieć, że hodowle norek są ściśle powiązane z produkcją drobiarską. Odpady drobiowe nie są utylizowane tylko odsprzedawane jako świeży pokarm dla norek. Gdyby więc nie norki, tysiące ton odpadów trzeba by było spalać, co też nie jest dobre dla środowiska.

Fundacja Viva! zapowiedziała złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. Jednak ani policja, ani służby weterynaryjne nie dopatrzyły się czynów przestępczych. Póki co właściciele gospodarstwa walczą, by organizacje nie rozpowszechniały w sieci krzywdzących i nieodpowiadających rzeczywistości zdjęć oraz informacji. Rozważają też wystąpienie na drogę prawną z powodu naruszenia ich wizerunku.

Trwa głosowanie...

Czy uważasz, że w Polsce powinien zostać wprowadzony zakaz hodowli zwierząt futerkowych?

O CZYM PISZEMY w tygodniku Dzień za Dniem

POLECAMY TAKŻE: Anna Puślecka o ekologii na KTW Fashion Week

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.
Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: LUBUSKIE Chore lisy i norki na fermie? Obrońcy zwierząt wezwali policję i inspekcję weterynaryjną. Oceny służb i aktywistów się różnią - Gazeta Lubuska

Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto