Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Runmageddon Sahara. Laura Bagińska przebiegła 120 km na pustyni: - Zachęcam i polecam każdemu!

Redakcja
- Lubię biegać, są tu przeszkody i - co jest najważniejsze w tej zabawie - jest błoto. Mama wiedziała, co mi się spodoba - mówi Laura Bagińska
- Lubię biegać, są tu przeszkody i - co jest najważniejsze w tej zabawie - jest błoto. Mama wiedziała, co mi się spodoba - mówi Laura Bagińska prywatne
Od kiedy Laura Bagińska ze Świebodzina przekonała się, że ekstremalne biegi z przeszkodami to sport wymyślony jakby specjalnie dla niej, pokonuje wciąż nowe trasy oraz coraz dłuższe i trudniejsze dystanse. Na pustynię, na Runamgeddon Sahara, pojechała sama, nie znając nikogo z uczestników. Laura Bagińska mówi, że tamte warunki bardziej zbliżają niż sam bieg.

Runmageddon Sahara. Laura Bagińska przebiegła tam 120 km

Laura Bagińska ze Świebodzina przygodę z bieganiem ekstremalnym rozpoczęła w sierpniu 2017 roku. W marcu tego roku zaliczyła morderczy bieg na pustyni Sahara. Przebiegła 120 kilometrów w temperaturze 40 stopni. Po co to robi?

Zawód mało kobiecy

Uczyła się w świebodzińskim liceum ogólnokształcącym, wybrała Szczecin na studia na kierunku mechanika i budowa maszyn. - Nie najłatwiejszy kierunek, mało kobiecy, ale to był przemyślany wybór. Jestem programistką CNC, programuję lasery i bardzo odpowiada mi ta praca - opowiada Laura.

Przygoda ze sportem od czasów szkoły

Nasza bohaterka ze sportem miała kontakt od dziecka. Reprezentowała PSP 7 w zawodach szkolnych, krótko była zawodniczką ZEW-u. - Jak moja przygoda z piłką ręczną się skończyła, zabrałam się za akrobatykę. Fajnie się ją trenowało, to jest mega rozwojowy sport, ale niestety trochę przesadziłam, strzeliły mi kolana i musiałam dać sobie spokój - opowiada L. Bagińska.

Mama wie najlepiej

Pewnego dnia mama Laury pokazała jej informacje o runmageddonie i zasugerowała: A może...? - Lubię biegać, są tu przeszkody i - co jest najfajniejsze w tej zabawie - jest błoto. Mama wiedziała, co mi się spodoba - przyznaje Laura.

Wymazani błotem

Pierwszą próbę biegową podjęła w sierpniu 2017 roku. - W Poznaniu był bieg nocny na 6 km, mega przygoda, mogę polecić każdemu. To jest coś niesamowitego, wszyscy są uśmiechnięci, wymazani błotem, że świecą się im tylko białe zęby i lampki. No i oczy, oczywiście, ale już na mecie - żartuje Laura. - Pierwszy bieg zaliczyłam bez przygotowania, ludzie pomagali na trasie jak mogli. Potrafili przerzucać słabszych przez 3-metrowe ścianki, byle wszyscy razem dotarli do mety. Tak zespołowego sportu nigdzie się nie znajdzie - dodaje.

To jest coś niesamowitego, wszyscy są uśmiechnięci, wymazani błotem, że świecą się im tylko białe zęby i lampki. No i oczy, oczywiście, ale już na mecie

Po tym biegu zapadła decyzja, że w roku 2018 Laura przebiegnie jeden bieg zimowy i wróci do Poznania na następny, już lepiej przygotowana. - Mam takich dwoje motywatorów, jednym jest mój chłopak, a drugim moja mama. Oni zawsze mnie tak gdzieś „kopali”, mówili że dam radę więcej - podkreśla biegaczka.

Statuetki, które jednak cieszą

Co osiągnęła? Udało jej się zdobyć Koronę Runmageddonu oraz Weterana. - Statuetki, które niby nic nie znaczą, a jednak cieszą mnie ogromnie - zaznacza Laura. Wyjaśnijmy, że Korona to są cztery biegi w czterech miastach na krańcach Polski. Aby zdobyć Weterana, należy przebiec trzy dystanse na 6 km, 12 i 21 kilometrów.

Debiut przy minus pięć stopni mrozu

Pierwszy bieg do Korony Laura zaliczyła w Warszawie. - Był mróz, minus 5 stopni, a ja uzyskałam czas 1:29 - podkreśla. Później ogromne wrażenie zrobiła na niej trasa po terenie pokopalnianym oraz górska. Bieg, skok do lodowej kąpieli, zimą przejście pod belką i zanurzenie się. Im więcej przeszkód, tym ciekawiej.

Dobiera trening

Przed biegiem Laura stara się trenować do 4-5 razy w tygodniu, przez godzinę biega wolnym tempem, drugą przeznacza na ćwiczenia siłowe. Pomocne jest oczywiście morsowanie. Z czym ma problem? - Skupiam się głównie na treningu siłowym, ręce są potrzebne do pokonywania przeszkód, trzeba się trzymać, bujnąć, a z tym zawsze miałam problem.

Piekło Sahary

Runmageddon równa się satysfakcja. Zaczęło się od 6 km, a skończyło na 21. Jednak naprawdę Laura poznała swoje możliwości, jadąc w marcu na pustynię Sahara. Cztery dni biegu, dziennie do pokonania półmaraton, po 34 km. Łącznie 120 km w temperaturze od 2 do 40 stopni.

Muszę tam być!

- Zobaczyłam zdjęcia i filmy z poprzedniej imprezy. Zrobiły na mnie takie wrażenie, że powiedziałam: Ja muszę tam być! Samej sobie chciałam udowodnić, że jestem w stanie coś takiego zrobić. Pustynia? Tyle piasku nigdy na oczy nie widziałam!

Bałam się, że te 120 km będę robić sama i pewnie odpuszczę w pewnym momencie. Przecież nikogo tam nie znałam

- Pierwszego dnia po przylocie była mała aklimatyzacja - wsiedliśmy w autokar i jechaliśmy 11 godzin na miejsce. Spaliśmy na środku pustyni w kampach. Rano piękny wschód słońca i wszędzie piasek. Naprawdę coś pięknego - opowiada podekscytowana.

Nowe znajomości

Do wyboru były dwa dystanse: 50 i 120 km. Który wybrała Laura? - Bałam się, że te 120 km będę robić sama i pewnie odpuszczę w pewnym momencie. Przecież nikogo tam nie znałam. Udało mi się wyłapać wspaniałych znajomych. Kontakt mamy ze sobą cały czas, nie ma dnia, żebyśmy się nie przywitali. Takie warunki bardziej zbliżają ludzi niż sam bieg.

Zmiana trasy

- Po dwóch dniach pakowanie i przeprowadzka w góry. Też dwuosobowe namioty, ale kuchnia trochę lepsza. Biegaliśmy po górach ponad 30 km. Ostatniego dnia pojechaliśmy nad sztuczny zbiornik z tamą. Wokół jeziora biegliśmy jakieś 10 km. W wolnym czasie odpoczywaliśmy, dużo ze sobą rozmawialiśmy - relacjonuje Laura.

Zachęcam i polecam każdemu, każdej dziewczynie, każdemu chłopakowi, bo to jest przygoda życia. Ale uwaga! Tym można się po prostu zarazić, nigdy się nie kończy na jednym biegu

Codziennie bieg zaczynał się o godzinie 5.30, kończył po 8 godzinach dozwolonego czasu, w którym trzeba się było zmieścić, bo jak nie, to zbierało się punkty ujemne. Różnica temperatur duża, z rana jak wybiegali było ok. 2 stopni na plusie, w nocy dochodziło do minus dwóch, trzeba było spać w śpiworach pod kocami, żeby się nie pochorować. Później temperatura się podnosiła do 40 stopni.

Cel: Kaukaz

Następny cel? Wyjazd na Runmageddon Kaukaz, podobny bieg na dystansach 50 i 120 km, z przeszkodami lub bez. - Na razie muszę się przygotować, nie tylko fizycznie, ale też finansowo - mówi Laura.

Maratony? Są nie dla niej. - Ja lubię biec do jakiegoś celu, pokonywać przeszkody. Bieg to przygoda, ale też możliwość, by poznawać dużo ludzi i zwiedzać, odkrywać nowe miejsca.

Zachęca dziewczyny, by biegały

Laura na Runmageddon Sahara była jedyną Lubuszanką. - Bardzo mi zależy, żeby zachęcić jak najwięcej kobiet do takich biegów. Na Saharze było tylko 13 dziewczyn na 86. uczestników. W zwykłych runmageddonach kobiety są również zawsze w mniejszości, stanowią ok. 30 proc. na listach startowych. Naprawdę nie ma się czego bać, to jest przygoda życia. Nieistotny jest dystans, ważne żeby to zobaczyć, przeżyć coś niesamowitego.

- Zachęcam i polecam każdemu, każdej dziewczynie, każdemu chłopakowi, bo to jest przygoda życia. Ale uwaga! Tym można się po prostu zarazić, nigdy się nie kończy na jednym biegu - podsumowuje Laura Bagińska.

Macie swoją ciekawą historię? Chcecie się nią podzielić z Czytelnikami? Dzwońcie pod nr 607 316 678 lub piszcie na FB Dzień za Dniem lub [email protected]

POLECAMY: Jerzy Dudek: Tydzień przed Runmageddonem na Saharze nie mogłem spać

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto