Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Młodzież z I LO w Zielonej Górze uczyła się w Marrakeszu. Co ją zaskoczyło? [ZDJĘCIA, WIDEO]

Redakcja
Projekt edukacyjny - Poznać Maroko i oswoić nieznane. Uczniowie I LO w Zielonej Górze wraz z nauczycielami zwiedzili Maroko, uczestniczyli w zajęciach w szkole w Marrakeszu, poznali zwyczaje, kulturę i zabytki tego afrykańskiego kraju.
Projekt edukacyjny - Poznać Maroko i oswoić nieznane. Uczniowie I LO w Zielonej Górze wraz z nauczycielami zwiedzili Maroko, uczestniczyli w zajęciach w szkole w Marrakeszu, poznali zwyczaje, kulturę i zabytki tego afrykańskiego kraju. Archiwum I LO w Zielonej Górze
- To była podróż życia - przyznają uczniowie I LO w Zielonej Górze, którzy z nauczycielami pojechali do Afryki, by „oswoić nieznane”. - To prawda, że podróże kształcą. I to jeszcze jak! Co ich zaskoczyło w Maroku?

Nauczycielka języka angielskiego z zielonogórskiej Jedynki, Karolina Skowrońska, w szkole znana jest jako podróżniczka. Przyznaje, że podczas lekcji – chcąc nie chcąc – wspomina o różnych miejscach, do których dotarła z plecakiem.

- To może gdzieś razem pojedziemy? – usłyszała nagle od uczniów.

- Dlaczego nie? - odpowiedziała bez wahania.

Od razu użyła pewnej aplikacji, która wyszukuje połączenia lotnicze. Pierwsze miasto, jakie się pokazało, to Marrakesz.

- Byłam tam już i czułam się bezpiecznie, więc pomyślałam, że warto się wybrać z uczniami do Maroka – opowiada anglistka, która szybko nawiązała kontakt ze szkołą w Marrakeszu i napisała edukacyjny projekt. Bo czasy dziś takie, że Polska zamyka się na świat. Polacy żyją w lęku, boją się muzułmanów, obcych. Powtarzają wiele stereotypów. A jej zdaniem, możemy wyrażać swoje opinie na dany temat, jeśli go najpierw poznamy.

Nie było obaw? Oczywiście, że były.
- To nie jest kraj, który przeciętnemu Polakowi kojarzy się z wczasami – mówi K. Skowrońska.- Poza tym my chcieliśmy zwiedzić także te mniej znane miejsca.

- Nie bałam się wyjazdu. Choć niektórzy straszyli nawet zamachami... Musiałam jednak przekonać mamę, bo ona miała wiele obaw – przyznaje uczennica Julia Kamińska.

Jej kolega Max Hollett przyznaje, że na początku w ogóle o tym nie myślał.

- Ale tak gdzieś tydzień przed wyjazdem pojawił się lekki stres – mówi Max Hollett. – Kiedy dotarliśmy już na miejsce, przekonałem się, że zupełnie niepotrzebnie.

Nauczyciele, bo z Karoliną Skowrońską w podróż do Maroka wybierał się też drugi anglista z I LO - Daniel Brąś, też się martwili, żeby wszystko wypadło jak najlepiej. Wierzyli, że tak będzie.

– Znamy się od trzech lat. Wiedzieliśmy, że młodzież jest mądra, zdyscyplinowana i nie będzie stwarzać żadnych problemów – podkreślają nauczyciele. – Spisali się na medal!

Uczniowie bez zastanowienia podkreślają: - To była podróż życia, superprzygoda! Po wyjeździe jesteśmy dużo bogatsi w wiedzę i teraz już żadnych obaw byśmy nie mieli, wybierając się do Marrakeszu.

WIDEO: Młodzież z LO I na wyjeździe edukacyjnym w Maroko

Lekcje tam trwają 70 minut
Przed wyjazdem zbierali informacje o Maroku, o muzułmanach, islamie. Przygotowywali też prezentacje o Polsce. By przybliżyć nasz kraj rówieśnikom z Afryki.

- Marokańczycy byli bardzo uprzejmi i chcieli nam jak najwięcej o swoim kraju przekazać – zauważa Max. – Cieszyli się, że interesujemy się ich kulturą. Że zadajemy tyle pytań.

Kaja Jerszyńska podkreśla, że Marrakesz jest bardzo kolorowy i różnorodny. Jak i jego mieszkańcy.

- Spotkaliśmy bardzo różne osobowości. Ale wszyscy byli przyjaźnie do nas nastawieni. To było niesamowite doświadczenie – opowiada Kaja. – Mieszkaliśmy w hostelu, w którym także nawiązaliśmy ciekawe znajomości. To miejsce było taką namiastką całego miasta.

Co ich zaskoczyło? Szkoła, czyli American School of Marrakesh. Bo to miejsce nauki zarówno dla dwulatków jak i 19-latków. Nie tylko z Maroka.

- Lekcje są 70-minutowe. W planie zauważyliśmy m.in. zajęcia z medytacji – opowiadają licealiści.

- Klasy są mało liczne, drzwi przeszklone, widać, jak przebiega nauka – zauważa Kacper Białowąs. – Zaskoczyło nas na początku to, że oni wolą grać w sali gimnastycznej. My, jak tylko robi się cieplej, od razu wychodzimy na dwór, na boisko. Oni jednak mają tam znacznie wyższe temperatury. Wolą więc halę.

Licealiści chwalą się, że podczas pobytu nauczyli się... liczyć do 18.

- Ale wszyscy razem, to znaczy, każdy zapamiętał jedną liczbę – śmieje się Julia Kamińska, a jej koledzy i koleżanki od razu mówią po kolei jedną z tych liczb.

Gospodarze natomiast byli ciekawi, jak przebiega nauka w Polsce. Zdziwiło ich np. to, że historii uczymy się od zarania dziejów przez wszystkie epoki po czasy współczesne. U nich zgłębia się wybrane bloki. Np. polityka Reagana. Chętnie posłuchaliby prezentacji Polaków o komunizmie i socjalizmie.

- Po skończeniu szkoły, nie studiują w swoim kraju. Wyjeżdżają za granicę, by zdobywać nowe doświadczenia – dodaje Julia. I dzieli się kolejnym spostrzeżeniem: - Młodzi w Marrakeszu niczym się od nas nie różnią. Siedzą w Internecie, słuchają tej samej muzyki. Chodzą podobnie ubrani. Natomiast na każdym kroku podkreślali też przywiązanie do tradycji. Ich rodziny miały np. warsztaty, w których produkowali metodami przekazywanymi z dziada pradziada.

Inny przykład? Choćby ślub. U nas coraz częściej cichaczem odbywa się w urzędzie stanu cywilnego albo skromnie w kościele. Tam? Z wielką pompą.

- Panna młoda podczas wesela przebiega się dziewięć razy, żeby podkreślić swoje bogactwo i wyjątkowość tego dnia – opowiada Julia. – Suknie są kolorowe.

Uczniowie zauważyli też, że wszystkie domy są pomalowane na czerwono. Taka tradycja.
Zaskoczył ich język. Arabski, ale dialektów mnóstwo. Stąd o porozumienie niełatwo. Dlatego w szkole obowiązuje arabski tradycyjny. Drugim językiem urzędowym jest francuski. I jego także młodzi uczą się w szkole. Do tego trzeci język – angielski, niemiecki lub hiszpański.

- Trzeba przyznać, że ich angielski jest naprawdę na wysokim poziomie – podkreślają uczniowie zielonogórskiej „Jedynki”.

Nie stresują się pasami, cenami

Młodzi zielonogórzanie stwierdzili też, że ich życie jest pełne zakazów i nakazów. Marokańczycy żyją na luzie. Nikt się nie przejmuje brakiem przejścia dla pieszych. Po prostu idzie się między samochodami.

- Na targu tłumy ludzi a miedzy nimi jeżdżą skutery – opowiadają maturzyści. – Droga dwupasmowa, a samochód jedzie środkiem. Wszyscy trąbią nie wiadomo z jakiego powodu. Podobnie światła nie mają znaczenia. Jak i pasy bezpieczeństwa.

Wspominają, że skorzystali m.in. z podwiezienia przez policję. Ale nawet w radiowozie nie kazano zapinać pasów.

Podobnie rzecz się ma z paragonami, fakturami. Kto by się tam nimi przejmował? W życiu są ważniejsze rzeczy. Np. żeby dobrze sprzedać towar.

- Nie ma tam wypisanych kwot. Cena jest zawsze dobra. I specjalna dla ciebie – wspominają Julia i Kaja. – Zwykle sprzedawcy zaczynają od tego, że coś kosztuje np. 200 euro. Gdy mówimy, że się przejęzyczyli, że chodzi o 200 dirhamów, przyznają klientowi rację.

- Potem trzeba przymierzać strój. Obowiązkowo częstują cię herbatą zieloną z miętą i toną cukru (piją ją wszędzie, przy każdej okazji). Już jesteś przyjaciel. Pytają o rodzinę. Dostajesz długopis – śmieje się Max.

- I zaczynasz się targować. Mnie udało się kupić dżelbę (szata dla mężczyzn) o 100 zł taniej – dodaje Kacper.

Jak licealiści odnoszą się do islamu? Mówią dziś, że to religia jak każda inna.

- Z nią jest tak jak z katolicyzmem. Choć śpiewne wezwania do modlitwy słuchać pięć razy dziennie, to ja widziałam, jak niektórzy modlili się dwa razy dziennie – mówi Julia. - A byli i tacy, którzy przyznali, że w ogóle się nie modlą.

A kozy są na drzewach

Wyprawa do Maroka była dla uczniów spełnieniem marzeń.

- Byliśmy nad oceanem. Przekonaliśmy się na własnej skórze, czym jest surfing – przyznają Miłosz Gondek i Kaja Jerszyńska. – Wszyscy stanęli na desce. Niesamowite przeżycie.

Poznawali kraj także przez kuchnię. Co prawda, choć w hostelu na śniadanie były zawsze naleśniki na słodko, to mieli okazję jadać w różnych miejscach, także restauracjach.

- Na lodzie wyłożone były kalmary, homary, krewetki. Wystarczyło wskazać stwora i na bieżąco był przyrządzany – dzielą się swoimi kulinarnymi wrażeniami. – Wielu z nas po raz pierwszy w życiu piło tu np. sok z cukru trzcinowego. Pyszny był też sok wyciskany z granatów.

- Najbardziej popularne danie – tadżin - podają w różnej wersji – zauważa Kaja. – Z mięsem, bez mięsa, z kuskusem itd.

Nie tylko kulinarne emocje towarzyszyły im każdego dnia. Zwiedzanie znanych i mniej znanych miejsc przynosiło wiele niespodzianek. Nie mieli np. świadomości, że wiele znanych filmów było kręconych właśnie w Maroku. Odwiedzili nie tylko Atlas Studio, gdzie udaje się różne miejsca na świecie. I różne czasy. Można było znaleźć się na zakręcie, gdzie szalał Tom Cruise czy przed świątynią, gdzie stał Brad Pitt.

- To tu kręcono zdjęcia m.in. do filmów: „Ben Hur”, „Siedem lat w Tybecie”, „Królestwo Niebieskie”, „Asterix i Kleopatra”, „Indiana Jones”, „Exodus: Bogowie i królowie”, „Gladiator”, „Ostatnie kuszenie Chrystusa” itd. – wymienia Kacper.

Uczniowie przyznają, że chętnie wrócą do Maroka. Nie tylko po to, by zobaczyć na drzewach kozy. Bo ten widok też ich zaskoczył, więc utrwalili go na zdjęciach i filmikach. By nie tylko kolegom i koleżankom przekazać jak najwięcej informacji z wyprawy do Maroka.

UCZNIOWIE ROZWIĄZYWALI TESTY O MAROKU

I LO W ZIELONEJ GÓRZE ŚWIĘTUJE JUBILEUSZ 70-LECIA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto