Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubuskie. Tu się żyje!: Sprawdź, gdzie w Zielonej Górze robi się „plum, plum” i „cacy”, czyli jak pokazać dziecku miasto na rowerze

Paweł Wysocki
Autor artykułu Paweł Wysocki na rowerowej wycieczce po Zielonej Górze z córką Asią
Autor artykułu Paweł Wysocki na rowerowej wycieczce po Zielonej Górze z córką Asią archiwum prywatne
Gdy stoję przy oknie i patrzę przez płaczące szyby na tę pogodę pod psem, przypomina mi się zeszłoroczny listopad. Wtedy także, z córką na rękach, patrzyłem w szarość za oknem i obiecałem jej - i trochę też chyba sobie - że jak tylko wiosną wyjdzie słońce, pokażę jej nasze piękne miasto, naszą Zieloną Górę.

Przecież Asia zaczęła już chodzić, twardo siedzi, coraz więcej rozumie, więc czas odkurzyć rower, posadzić córę w foteliku z tyłu i pokazać jej to, co tak kocham. Jak tylko przyjdą długie ciepłe dni…
I przyszły. Przejażdżek odbyliśmy naprawdę wiele, ale najlepiej wspominam pewną lipcową wycieczkę. Żona pojechała na koncert do Berlina, ja wziąłem wolne w pracy i mieliśmy z Asią dla siebie cały dzień. Nikt nas nie będzie kontrolował, pytał, kiedy wrócimy, czy Asia jadła, spała, czy pije wodę, bo tak gorąco…

Asia uwielbia bachusiki
Z samego rana wsiedliśmy na rower i pojechaliśmy szlakiem miejsc, które najbardziej lubię w Zielonej Górze. Mieszkam na osiedlu Zdrojowym - pojechaliśmy w stronę ul. Sulechowskiej. Kiedy przejeżdżaliśmy obok Centrum Rekreacyjno-Sportowego, Asia pokazała palcem i krzyczała „plum, plum”. - Tak kochanie, to tu chodzimy się kąpać, może jutro pójdziemy - odpowiedziałem. Przejechaliśmy wiaduktem - centrum przesiadkowe bardzo szybko pnie się do góry. Wjechaliśmy ulicą Wyspiańskiego w aleję Niepodległości. Przy placu Makusynów Asia zawołała „cacy”. - Skąd dwulatka pamięta tak miejsca?! - pomyślałem. Krótka przerwa, trzeba pogłaskać bachusika Makusynusa Cudakusa. Asia - chyba jak większość dzieci - uwielbia nasze bachusiki. Dziś pokażę ci ich więcej!

Deptak to moje ulubione miejsce w Zielonej Górze. Zawsze zachwycałem się architekturą, a nasze kamienice w centrum prezentują się naprawdę pięknie. Zieleń w tym roku też wygląda cudownie: przejechaliśmy obok dywanu kwiatowego, ozdobnych donic z drzewkami, piramid kwiatowych przy pomniku Bachusa. Czas coś zjeść - żona zabiłaby mnie, gdyby wiedziała, że wyszliśmy z domu bez śniadania… Na ławce przy pomniku Bachusa wszystko smakuje wyśmienicie, nawet mój mały niejadek wcina bułkę z kabanosem. Mimo wczesnej godziny już nieźle grzeje, więc Asia biega ze śmiechem przy kurtynie wodnej, gołębie skubią bułkę, której nie dojadła. Piękna ta nasza Zielona Góra.

Gumowe kaczki na kaskadach
Pomyślałem, że warto obejrzeć, co ciekawego buduje się w mieście. O, plac przy filharmonii na ukończeniu (jeszcze nie wiem, że za miesiąc wspólnie z setkami mieszkańców będę uczestniczył w pięknym koncercie na inaugurację tego obiektu).
Park Sowińskiego już oddany. Zmienił się nie do poznania. Piękne nasadzenia, nowe ścieżki i infrastruktura. Wzgórze winne obejrzeliśmy z dołu, już na początku września przyjdzie nam puszczać gumowe kaczki po kaskadach wodnych, bawić się na wodnym placu zabaw i biegać po labiryncie. Jak się później okaże, rzekomo trującym - czego Asia nigdy nie próbowała sprawdzić. Słońce już pali, więc robimy krótki odpoczynek przy fontannie, na drewnianych leżakach w zrewitalizowanym parku przy ul. Partyzantów.

Po drodze mijaliśmy budujące się stacje rowerowe - już za miesiąc będziemy jeździć z Asią rowerem cargo. Szukając trochę cienia, odpoczynku i zabawy, dojechaliśmy na Zielony Przystanek przy ul. Lechitów. Hasanie na placu zabaw, zdjęcia przy grzybkach, wspinaczka na małą wieżę widokową. Gdy Asia się huśtała, myślałem, jak dużo się dzieje w naszym pięknym mieście: jadąc rowerem od jednej do drugiej nowo powstałej lub nowo powstającej inwestycji, odległość pokonujemy w niecałe 10 minut.
Zajechaliśmy także do Ogrodu Botanicznego, nad którym czuwam z racji wykonywanego zawodu. Ostatnio stanęły tu kurtyny wodne i leżaki - w taki upał bezcenne. Czas na drzemkę, Asia zasnęła na leżaku. Wysłałem żonie zdjęcie śpiącej twarzy (żeby nie było widać, gdzie zasnęła, byłaby panika). Uwielbiam wypoczywać w Ogrodzie Botanicznym, kiedy córka śpi, jest czas na kawę i przeczytanie kilku rozdziałów książki.

Pa, pa, babciu! Pa, pa Piastowskie!
Po drzemce pojechaliśmy do mojego ukochanego Parku Piastowskiego. Kiedy przekraczam niewidzialne wrota do osiedla Piastowskiego, od razu robi mi się milej na duszy, a w głowie pojawiają się sceny z dzieciństwa związane z poszczególnymi miejscami. Czas na zabawy na ulubionym placu zabaw Asi, głaskanie kolejnego bachusika obok ZOK-u i zaczepianie cudzych psów. Jeszcze naleśniki na obiad w okolicach „naszego” Parku, lody na deser i - dalej w drogę!

Murale na blokach przy ul. Ptasiej - patrz córuś - to tata walczył w budżecie obywatelskim o te malunki, podobnie jak o renowację Boiska Pod Hubą. Zabawy piłeczką obok starych basenów przy boisku - tu niebawem powstanie miasteczko ruchu drogowego i piękny plac zabaw, w przyszłym roku będziesz tu sama jeździć rowerkiem. Jeszcze spacer z babcią po skwerze przy ul. Anieli Krzywoń, gdzie znajdują się piękne dywany kwiatowe. Pa, pa, babciu. Pa, pa Piastowskie.

Zieloną strzałą pojechaliśmy w stronę ul. Wojska Polskiego - zaraz otworzą kolejną część, nie będziemy musieli się przedzierać przez rondo PCK. Przez ulicę Zjednoczenia, Energetyków i Batorego dojechaliśmy do rewitalizowanej Doliny Gęśnika. Na tę inwestycję czekamy najbardziej. Stanęliśmy przy budowanym parku linowym. - To będzie coś! - pomyślałem. Nie myliłem się. Na otwarciu w październiku trzeba było czekać godzinę w kolejce, aby tam wejść. Wzdłuż ul. Źródlanej wyrasta już duże miasteczko ruchu i wybieg dla psów. Wyżej powstanie plaża, staw, hamaki nad wodą, ścieżka wśród drzew - będzie tu pięknie.
Nad Doliną Gęśnika mam ogródek działkowy, czas wskoczyć do basenu i pojeść trochę owoców prosto z krzaczków. - Tylko nic nie mów mamie, Asiu, bo nie wziąłem ręcznika.

Zresztą nie mów jej nic o dzisiejszym dniu, to była tylko nasza, zielonogórska przygoda. Z mamą w sobotę pojedziemy

do zrewitalizowanego Parku w Ochli…

Kiedy tak wspominałem lato, stojąc przy płaczącym oknie, podeszła do mnie Asia. Wziąłem ją na ręce i popatrzyliśmy razem w szary dzień. A po chwili dostrzegliśmy na szybie nasze odbicia. Były uśmiechnięte. Bo to, jak postrzegamy nasze miasto i wszystko, co nas otacza, zależy tylko od nas.

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Zobacz również: Najważniejsze wydarzenia z naszego regionu:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lubuskie. Tu się żyje!: Sprawdź, gdzie w Zielonej Górze robi się „plum, plum” i „cacy”, czyli jak pokazać dziecku miasto na rowerze - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto